poniedziałek, 28 listopada 2016

- Prolog -

Cześć i czołem! Wiem, że miała być druga część 7 części miniaturki, ale wciąż jej jeszcze nie skończyłam :/ Chyba jakiś zastój mam czy coś. Ale nie ważne! Ważne jest to, iż zdecydowałam się publikować tutaj moje kilkuodcinkowe opowiadanie! Tak! Owszem w pierwszym założeniu, miał być do tego osobny blog, ale stwierdziłam, że nie chcę tego rozdzielać, tak więc przenoszę opowiadanie tutaj :) Rozdziały będą w zakładce "Opowiadanie I", a tymczasem zapraszam na Prolog :)
Pozdrawiam ;*

***


Hermiona Granger siedziała na spadzistym dachu Nory, nie myśląc o tym, że w każdej chwili może spaść. Nie to jej teraz w głowie. Zresztą była na takiej wysokości, że nawet gdyby spadła, to nic wielkiego poza otarciami i stłuczeniami by jej nie dolegało.
Patrzyła w ciemną noc, obracając między palcami ‘drewniany patyk’, który był atrybutem dla każdego czarodzieja, i który nie jeden raz uratował już jej życie, i pewnie jeszcze nie jeden raz będzie go potrzebować.
Myślami była daleko.
Bardzo daleko.
W miejscu, które tylko ona znała, w którym mogłaby czuć się bezpiecznie, i być sobą.
W miejscu, w którym nie musiałaby udowadniać ile jest warta.
W miejscu, gdzie nie musiałaby udowadniać, że jest godna noszenia miana Czarownicy.
W miejscu, gdzie nie musiałaby stawiać czoła temu, co ją jeszcze czeka. A czeka na nią tak wiele.
Spojrzała, w dół skąd dochodził łoskot i uśmiechnęła się z kpiną, patrząc na poczynania osobnika przed jej oczami.
Ginevra Weasley wygramoliła się przez okno pokoju, by za chwilę wyciągnąć dłoń do przyjaciółki, która patrzyła z politowaniem na jej niezgrabne ruchy, - i pomyśleć, że ta dziewczyna wydziwia cuda na miotle - pomagając jej usiąść obok niej. Teraz obie patrzyły w noc, i każda myślała o swoich sprawach.
Rudowłosa uciekła myślami do swojego chłopaka, zastanawiając się jak to teraz będzie. Czy teraz w końcu wszystko im się ułoży? A może znów coś stanie im na drodze do szczęścia?
Zaczęła się też zastanawiać nad swoimi uczuciami. Czy nadal jest ono tak samo silne, jak było, gdy trwała wojna? A może w raz z widmem śmierci zniknęło ich uczucie? Ostatnio trochę dziwnie było miedzy nimi, ale może to tylko chwilowe?
Miała nadzieję, że tak.
Wychyliła się zaraz za swoją przyjaciółką, spoglądając w dół na stojącego, na dole chłopaka, który widząc co robią dziewczyny, zrobił się blady i od razu nakazał im stamtąd zejść.
Ronald Weasley o mało nie zszedł na zawał widząc, co poczyna jego przyjaciółka, wraz z jego młodszą i jedyną siostrą.
Kazał im natychmiast zejść, co mógł przysiąść skończyło się przewróceniem oczami obu pań, ale posłusznie zaczęły schodzić z dachu.
On sam skierował się w stronę wejścia do domu. Miał tylko nadzieję, że Hermiony nie zastanowi, co robił na zewnątrz w środku nocy, bo nie miał ochoty się jej tłumaczyć, a znając ją, wiedział, że nie dawałaby mu żyć, a nie chciał o tym mówić.
Jeszcze nie.
Zatrzymał się przy wejściu do kuchni, by zaśmiać się i wejść do środka, aby obudzić śpiącego przyjaciela.
Harry Potter podniósł głowę patrząc, nieprzytomnym wzrokiem na otoczenie i nie łapiąc jeszcze bodźców z zewnątrz. Chciał przetrzeć oczy, ale okulary skutecznie mu to uniemożliwiły. Zamruczał pod nosem i zdjął je, by móc bez żadnych już przeszkód przetrzeć zaspane oczy.
Przeciągnął się i zatrzymał wzrok na przyjacielu, który pokręcił głową, mrucząc pod nosem coś o tym, że nie po to piętro wyżej ma odstąpione łóżko, by teraz spać na kuchennym stole, ale ciemnowłosy wcale się tym nie przejął. Myślami był jeszcze w swoim śnie, który interpretował na swoje sposoby, chociaż już nie musiał tego robić, ale wojna na każdym odbiła swoje piętno i już nie długo wszyscy mieli się o tym boleśnie przekonać.

~~*~~

Draco Malfoy wylądował na posadzce tarasu, schodząc ze swojej ukochanej miotły. Przeczesał palcami rozwichrzone blond włosy, i mruknął pod nosem coś, co miało oznaczać, że pora skrócić te wredne kudły, i wszedł przez duże skrzydłowe drzwi do salonu.
Oparł miotłę o najbliższą ścianę, a kroki swoje skierował wprost do pięknie zdobionego barku z ciemnego drewna. Przekręcił mosiężny kluczyk i z pomrukiem zadowolenia otworzył barek mechanicznie łapiąc za dobrze znaną mu butelkę. ‘Będzie mi tego brakować’ mruknął, gdy pomyślał, że w Hogwarcie nie będzie mógł korzystać z uroków cudownej Ognistej Whisky.
Nie bawiąc się w nalewanie do szklanki usiadł na kanapie i pociągnął spory łyk, prosto z butelki. Jeden, drugi, trzeci. Miał już pociągnąć czwartego łyka, gdy usłyszał za swoimi plecami głośne prychnięcie.
Blaise Zabini stał opierając się ramieniem o framugę w wejściu do salonu, i przyglądał się swojemu przyjacielowi. Był pewien, że blondyn widział go, gdy wchodził do pomieszczenia, ale najwidoczniej się przeliczył.
Prychnął głośno, i przeklinając usiadł na fotelu, szepcząc o braku wychowania i gościnności, na co blondyn pokazał mu środkowy palec, warcząc, że ma ręce i może obsłużyć się sam, zamiast gderać jak stara przekupa na Pokątnej, próbująca coś sprzedać.
Mulat nie wiele przejął się słowami przyjaciela, przywołując do siebie taką sama butelkę, jaką opróżniał właśnie pan domu, nie chcąc go obsłużyć.
Oboje obejrzeli się, słysząc kobiecy głos dobiegający z miejsca, w którym jeszcze chwile temu zajmował ciemnoskóry mężczyzna.
Pansy Parkinson weszła do ogromnej rezydencji, nie chcąc nikogo obudzić, ale już po kilku sekundach zatrzymała się w wejściu do salonu widząc w nim dwójkę swoich przyjaciół. Jeden z nich właśnie pociągnął sporego łyka z butelki, która była już bliska opróżnieniu, za to drugi przywoływał drugą zaklęciem.
‘Leń’.
Rzuciła nie siląc się na cichy ton głosy. Dwie głowy jednocześnie obróciły się w jej stronę, ale mężczyźni widząc, że to tylko ona, na powrót wrócili do poprzedniego zajęcia. Czarnowłosa tym czasem, również swoje kroki zakończyła przy wiekowym barku, ale nie chwyciła za to co jej męscy przyjaciele. Ona wolała białe wino, na co otrzymała dwa, jednogłośne prychnięcia. Zbyła to machnięciem ręki i usiadła na dywanie, przy fotelu, który zajmował mulat. Ona tak samo jak i panowie nie miała ochoty na zabawę w kieliszki, i pociągnęła spory łyk z butelki, jak tylko ją otworzyła.


Siedem osób. Siedem charakterów. Siedem osobowości. Wszyscy tak różni, a jednocześnie tak identyczni. Tak wiele ich różni, a jedno łączy. Każdy żyje swoim życiem, nie wiedząc, że ich losy splotły się na samym początku. Siedem osób, które są pewne, że mają władzę nad swoim życiem staną przed wyborami, których nigdy wcześniej nie brali pod uwagę. Siedem istnień. Jedna historia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz