niedziela, 22 listopada 2015

Miniaturka V cz. IV

Hermiona

          Od trzech dni nie spała. Ciągle myślała o tym co powiedział jej Draco. Czy on naprawdę chciał tego dziecka? Czy on naprawdę, chciał stworzyć z nią cokolwiek już po tym wszystkim? Czy miał racje? Czy naprawdę jest wstanie poświęcić dziecko, które nosi w sobie dla życia innych? Dla jej rodziców? Przyjaciół? Dla dobra całego świata magicznego i nie tylko tego w Anglii, a na całym świecie? Jest? Wciąż tego nie wiedziała. Już tyle nad tym siedzi, myśli. Zastanawia się. Wyłącza emocje i włącza je z powrotem. Była chwila, gdy chciała zejść na dół i powiedzieć reszcie, że się na to zgadza, ale gdy trzymała dłoń na klamce, poczuła jak nogi się pod nią uginają. Wtedy długo płakała, wyzywając samą siebie od bezusznych istot. Płakała bo przez, krótką chwile, chciała pozbawić własnego dziecka życia. Może i Draco było łatwiej podjąć tą decyzje, bo to nie on to dziecko nosi w sobie, to nie on je czuje w sobie. Nie on tylko ona. To ona jest tą, która przez 9 miesięcy nosi w sobie tą istotkę, widzi z dnia na dzień jak rośnie. Czuje ją gdy się porusza. I tak po prostu miałaby ja zabić? Od tak po prostu? Nie potrafiła. Nie chciała. Pragnęła tego dziecka tak bardzo, ale czuła w sercu, że tak czy inaczej ono zostanie jej je odebrane. Nie będzie miała nic do powiedzenia. Sprzeciwiała się już tyle razy i co? I nic. Cała czwórka, a nawet i pewnie wiele więcej osób, chcą śmierci tego dziecka tylko po to by móc żyć już w spokoju. By nie żyć w ciągłym strachu o siebie i najbliższym. A ona? Ona czuła się już przegrana. Nie wygra z całym światem. Wiedziała to.

          Wstała z niepościelonego łóżka i nie zastanawiając się nad tym dłużej wyszła z pokoju, ruszając na dół, gdzie zapewne siedziała czwórka osób, czekając na jej decyzję, którą już podjęła. Nie było jej łatwo, ale wiedziała, że jest na przegranej pozycji. Wiedziała kiedy jest przegrana.

„Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść, niepokonanym”

          Może te słowa nie do końca były o niej, ponieważ ona czuła się pokonana pod każdym względem, ale wiedziała kiedy odpuścić. Zostało jej jeszcze cztery miesiące z tym maleństwem i miała zamiar wykorzystać to najlepiej jak tylko mogła. Tylko ona i jej synek. Tak synek. Czuła w sercu, że to chłopiec. Jedyne dziecko jakie wyda na świat. Więcej nie pozwoli by inny człowieczek rozwijał się w jej łonie. Hermiona Granger pierwszy i ostatni raz zostanie matką.

          -Podjęłam decyzję – cztery głowy odwróciły się w jej kierunku – A raczej to nie daliście mi wyboru, tak naprawdę – ułożyła dłoń na swoim zaokrąglonym brzuchu – Urodzę to dziecko, oddam je w wasze ręce i…
          -I? – spojrzała prosto w te stalowe tęczówki.
          -I odejdę stąd. Zniknę z waszego życia raz na zawsze – podniosła dłoń by ich uciszyć, gdy zauważyła, że jej była ruda przyjaciółka chce coś powiedzieć – Nie. Nie możecie wymagać ode mnie, abym tu została i żyła z wami tak jakby nigdy nic się nie stało. Nie mogłabym, nie potrafiłabym. Umrę wraz z tym dzieckiem. Nie dosłownie, ale Hermiony Granger już nie będzie. Będzie pusta skorupa – po tych słowach odwróciła się wróciła na górę, by tam w samotności, przeżyć ostatnie cztery miesiąc ze swoim dzieckiem, które tak brutalnie zostanie jej odebrane.

          I tak było. Cztery miesiące później Hermiona Granger wydała na świat synka. Dane jej było potrzymać go w ramionach tylko przez pięć minut. Pozwolono jej wybrać dla niego imię, a potem odebrano jej go z rąk. Nie płakała. Nie. Nie chciała dać nikomu tej satysfakcji. Nie chciała pokazać jak bardzo cierpiała. Draco Malfoy odebrał dziecko od tak ukochanej kobiety, by móc oddać je sławnemu Harry’emu Potter’owi. Nie spojrzał nawet na syna. Nie był wstanie. Nie sądził, że to aż tak będzie boleć. Wrócił do pokoju, gdzie jeszcze chwile temu była gryfonka, chciał prosić ją o to aby mógł ją przytulić choć na moment, ale to nie było mu już nigdy dane. Hermiona Granger tamtego dnia zniknęła i nikt już nigdy jej nie widział. Ale czy aby na pewno? Tak naprawdę, żyła bliżej nich niż im wszystkim się wydawało. Co roku, jednego dnia odwiedzała mugolski cmentarz, gdzie był pochowany jej… Ich syn. I każdego tego dnia Draco Malfoy mijał ją, kłaniając jej się, nie wiedząc, że miłość jego życia jak i matka jego jedynego dziecka jest na wyciągnięcie jego ręki. Czy się kiedyś spotkali? Nie wiem… Tego musicie domyśleć się już sami.



THE END

2 komentarze:

  1. Piękny koniec. Pomino, że tak smutny.
    Ale co innego mogę powiedzieć jak "rewelacja,,. Czekqm na następne tak wybitne dzieła.
    Megi Lumen
    A mam jeszcze pytanie- jak Herm nazwała synka?

    OdpowiedzUsuń
  2. Popłakałam się. U to dosłownie. Jest w pół do pierwszej w nocy a ja leżę i płacze z powodu twojej miniaturki. Jestem całą we łzach. Czy tylko ja płacze przy każdym dramione przynajmniej raz? Piękna historia. Wszystko opisane idealnie. Uczucia które towarzyszyły Hermionie już Draco... ja tez je czułam. Wszystkie. Cudownie opowiedziana historia. Jedna z lepszych.

    OdpowiedzUsuń